profil

Wywiad z Maite Kelly - The Kelly Family

Ostatnia aktualizacja: 2022-01-23
poleca 85% 141 głosów

Treść
Grafika
Filmy
Komentarze

Przeżyjmy to jeszcze raz! 21 maja rodzina The Kelly Family ponownie przyjeżdża do Polski zagra jeden jedyny koncert w Warszawie w klubie studenckim Stodoła. Bilety na to niezwykłe wydarzenie dostępne są w Empiku w cenie 60 i 65 złotych w dniu koncertu. Zanim jednak pobiegniecie kupić bilety najpierw przeczytajcie wywiad z najbardziej wesołą i przyjacielską członkinią muzykalnej rodzinki – z Maite Kelly.

REPORTER: Cześć Maite miło Cię znowu usłyszeć. Powiedz, co się z wami działo przez tak długi okres czasu?

MAITE: Cześć!!! Odpowiedź jest prosta. Potrzebowaliśmy przerwy i czasu dla siebie. Od 1994 roku pracowaliśmy bez wytchnienia dając do 200 koncertów rocznie. Mówię Ci totalny odjazd. Widzisz, więc, że mogłam być trochę zmęczona zresztą podobnie jak całe moje rodzeństwo.

R: Mieliście dużo czasu dla siebie, więc wiele się pewnie zmieniło... Opowiesz, co robiliście przez te minione dwa lata?

M: Oczywiście, że opowiem. Powiedz mi tylko jak zacznę Cię zanudzać, ponieważ jest tego tak dużo!!! (śmiech) Przede wszystkim powiększył się niesamowicie skład naszej rodziny. Patricia wyszła za mąż za bardzo przystojnego Rosjanina Denisa i mają wspólnie ślicznego synka Alexandra. Także chłopaki pożenili się i mają dzieci. Angelo był chyba pierwszy, a może to był John? Sama nie wiem, ślub za ślubem i człowiek może pogubić się w tym wszystkim! Zresztą wiesz jak to jest?

R: Przyznam szczerze, że nie bardzo, ale wierzę Ci na słowo. Powiedz mi tylko jak ty wytrzymujesz z tak dużą ilością dzieci?

M: Nie wytrzymuję... ( śmiech) Ciągle krzyczą, płaczą i sami nie wiedzą, czego chcą. Oczywiście żartuję, chociaż masz rację, że jest to bardzo męczące zadanie. Nie wyobrażasz sobie jednak, jakie dzieci potrafią być inspirujące. Czasem są jak diabły wcielone innym razem jak aniołki. Dzieci to żywioł. Zawsze radosne i pełne pozytywnej energii.

R: Wyobrażam sobie...

M: Nie są takie straszne, choć trudno nie odczuć ich obecności. Dokuczają mi często, lecz gdy ich nie ma w pobliżu to wtedy zaczyna mi czegoś brakować. Najbardziej nieznośny jest chyba Gabryś (od red. syn, Angelo) czego się nie dotknie jest albo popsute, ale brudne. Ostatnio przed samym koncertem Patricia obdarowała go czekoladką a on nie patrząc na nic usiadł na mojej wieczornej kreacji. Cała była w czekoladzie. Byłam wściekła. Miałam ochotę zamknąć go w szafie. Cała wina spadła oczywiście na, Patricię, ponieważ to ona rozpieszcza wszystkie dzieci w rodzinie. Nie wyobrażam sobie, co będzie, gdy urodzi mu się drugi syn, który właśnie jest w drodze na ten świat!

R: Naprawdę? To wspaniała wiadomość. Życzę mu zdrowia i pomyślności, mam nadzieję, że go pozdrowisz ode mnie, gdy tylko się urodzi...

M: Jasne! Masz to u mnie!!!

R: Na szczęście nie mieszkacie już razem, więc możesz pozostać dobrą ciocią...

M: Ojej, a skąd wiesz, że już ze sobą nie mieszkamy? (zdziwienie)

R: Przed polskimi fanami trudno cokolwiek ukryć...

M: No tak masz rację... Wiem o tym doskonale. Polki są czasami lepiej poinformowane, od was dziennikarzy. A wiesz, czemu?

R: Nie mam pojęcia! Powiesz mi?

M: Wasze dziewczyny są bardzo sprytne, przebojowe i bardzo przyjacielskie. Łatwo, więc zjednują sobie przyjaźń naszych ochroniarzy, od których wyciągają wszystkie informacje.

R: A co się stało z zamkiem Gymnich, w którym dotychczas mieszkaliście?

M: Nasz tata doszedł do wniosku, że jesteśmy już dorośli i jak chcemy to możemy sami zamieszkać. Zgodziliśmy się wszyscy i postanowiliśmy go sprzedać. Teraz mieści się w nim muzeum.

R: Muzeum o The Kelly Family?

M: Na szczęście nie, choć w przyszłości nic nigdy nie wiadomo, co nam przyjdzie do głowy. Na razie całe nasze muzeum to piosenki. To nasze prywatne ogromne archiwum wspomnień.

R: Skoro już mówimy o muzyce to opowiedz nam trochę o waszej nowej płycie. Jest ona przecież zupełnie inna od poprzednich. Niewątpliwie dojrzeliście muzycznie. Wasza nowa płyta pełna jest nowych brzmień, trochę techno, hard rocka i heavy metalu. Skąd taka ogromna zmiana?

M: Po tak długim odpoczynku mieliśmy w sobie wiele pozytywnej energii, którą musieliśmy jakoś wykorzystać i wyrzucić z siebie. Niestety do końca się nie udało.

R: Czemu niestety? Przed Wami koncerty...

M: W sumie masz rację. Będę tańczyła jak szalona, dam z siebie wszystko. Może przy tym trochę schudnę (śmiech). A wracając do płyty to muszę przyznać, że jesteśmy z niej naprawdę dumni. Nagrywana była przez 150 dni w cudownej rodzinnej atmosferze. To właśnie w studiu nagraniowym odbyły się pierwsze urodziny Gabrysia. Poza tym przy produkcji płyty współpracowaliśmy z bardzo utalentowanymi i inteligentnymi ludźmi. Pomagał nam sam Ronald Prent twórca sukcesów takich gwiazd jak Rammstein, Police, Paul McCartney czy Elton John. Zdobyliśmy ogromne doświadczenie, wiele się nauczyliśmy. Przede wszystkim umiemy łączyć pracę z życiem prywatnym. A dotychczas wydawało się to nie możliwe. Mam wielka nadzieję, ze nasza praca nie pójdzie na marne i fanom spodoba się nasza nowa płyta.

R: Maite, ale ty to się wcale nie zmieniłaś. Nadal jesteś tak samo wybuchowa, pełna humoru i chęci życia. Jesteś niepoprawną optymistką...

M: A czym mam się przejmować? Tata mi zawsze powtarzał „dopóki budzisz się w ciepłym łóżku, masz, co jeść i z kim porozmawiać to na nic innego nie zwracaj uwagi i ciesz się chwilą”. I tak właśnie staram się żyć. Przecież każdy ma w życiu chwile załamania i smutku, z których jednak zawsze jest wyjście. Po każdym takim dniu, trzeba postawić kropkę, odwrócić kartę i zaczynać od nowa, aż do skutku. Przecież, kto chce, żeby życie uśmiechało się do niego, musi pierwszy uśmiechać się do życia. Jest to prawda znana od pokoleń, lecz tak często pozostaje niezauważalna. Dla mnie ważna jest każda minuta, dlatego jestem niepoprawną optymistką.

R: Wiesz, że masz rację, ale mówisz jak zakochana? A może jesteś?

M: Chyba tak, ale nie ciągnij mnie za język, bo nic więcej ci nie powiem. Zresztą to nie jest nic pewnego, więc wolę się jeszcze upewnić.

R: Oj Maite, Maite powiedz mi tylko, po czym poznajesz, że jest to miłość?

M: Po wszystkim. Inaczej się maluję, inaczej ubieram i jestem bardzo roztargniona. Poza tym, gdy budzę się w nocy to pierwszą osobą, o jakiej pomyślę jest właśnie on. Miłość jest tak dziwnym stanem, w którym człowiek widzi rzeczy najczęściej takimi, jakimi nie są. W całej sobie czuję jego obecność. Jestem w nią uwikłana a przy tym bardzo ogłupiona. Kocham to uczucie. Jest wyjątkowe i tak naprawdę nie potrafię go opisać.

R: Wiesz, że jak mówisz to mam wrażenie jakbym rozmawiał z wytrawnym filozofem.

M: Moim marzeniem jest zostać, co prawda nie filozofem, ale psychologiem. Byłam nawet przez pół roku na uczelni w Bostonie.

R: Ciekawe, znowu mnie zaskoczyłaś!. Chciałbym jeszcze żebyś opowiedziała mi, co pamiętasz śmiesznego albo, co cię zaciekawiło w naszym kraju. Bywaliście u nas już tyle razy, ze coś takiego musiało się wydarzyć?

M: Tak to prawda w Polsce bywamy bardzo często. Za każdym razem zdarzają się u was jakieś niespodzianki. Pamiętam jedną śmieszną sytuację.... To było, jak zaczynała się ta cała histeria, czasy „Over the Hump”. Miałam pięć minut przerwy pomiędzy koncertami i musiałam iść do toalety. Otworzyłam drzwi, ale natychmiast je zamknęłam, bo tam jakiś fan przymierzał spodnie Padd’ego!!! Zawołałam ochroniarza, takiego potężnego chłopa, oczywiście proszę tego źle nie zrozumieć – i wyciągnął go za ucho. Zupełnie nie wiem skąd się tam wziął... Chyba przesiedział w hali koncertowej całą noc. A nie mówiłam, że polscy fani są bardzo przebiegli!? Potem długo nie miałam odwagi iść do jakiejkolwiek ubikacji.

R: Wiesz, Maite to było tragikomiczne...

M: Może masz rację, ale tylko to przyszło mi teraz go głowy( śmiech )

R: A poza koncertami miałaś okazję zwiedzać nasz kraj?

M: Tak raz i muszę przyznać, że miejsce, w którym miałam okazję być było dla mnie wielkim przeżyciem. Nie pamiętam już nazwy. Wiem jedynie, że jest to bardzo ważne religijne dla Polaków.

R: Byłaś w Częstochowie?

M: Tak, od razu zgadłeś – nieprawdopodobne!!! Widzisz, to musi być dla was naprawdę ważne miejsce skoro wszyscy wiedzą, o co chodzi. Byłam wstrząśnięta liczbą ludzi, jaka tam się modliła. Na pamiątkę zostawiłam tam swój wisiorek, prosiłam Boga o zdrowie dla naszego taty, który jest już po drugim wylewie.

R: Proszę pozdrów tatę w naszym imieniu i życz mu szybkiego powrotu do zdrowia.

M: Serdecznie dziękuję.

R: A jakie znaczenie ma dla Ciebie Papież?

M: Jan Paweł II jest dla mnie czymś podobnym do gwiazdy, która prowadziła Trzech Króli do Betlejem. Dawniej gwiazdy były punktem orientacyjnym dla statków, by nie zboczyły z kursu. Papież jest dla mnie taką gwiazdą. Spotkaliśmy Go w 1995 r. w Loretto. Jego oddziaływanie jest niesamowite. Gdy stoi się blisko Niego, odczuwa się niezwykle silną obecność Ducha Świętego. Lourdes było dla mnie nawróceniem a w Rzymie podczas Światowego Dnia Młodzieży przy bramie Vergata złożyłam swoje życie w ręce Boga. Przeszłam tam na klęczkach i powiedziałam tylko: Totus tuus ( cała Twoja ). To był dla mnie "Step of faith" , krok zaufania. Od tego czasu wszystko szło już raczej z górki.
Wcześniej nie rozumiałam, dlaczego powinno się mówić Bogu "tak". Teraz to lepiej rozumiem. Matka Teresa powiedziała, że świętość zależy od naszej woli i łaski bożej.
W Rzymie spróbowałam powiedzieć "tak" nie stawiając warunków. To jest po prostu fantastyczne. Teraz próbuję robić to każdego dnia, próbuję - jak mówi matka Teresa - 24 godziny na dobę "żyć z Bogiem, dla Boga i do Boga". Nie jestem teologiem ani filozofem, ale w Biblii jest napisane: "Każde drzewo poznaje się po jego owocach". Do tej chwili owoce te - które widzę w samej sobie - są bardzo pozytywne. Niebo jest moim celem, sakramenty i modlitwa są środkami do tego celu. Najszybciej dochodzi się do celu, gdy przekaże się ster Bogu.

R: Przyznajesz się teraz bardzo otwarcie do swojej wiary. Jakie jest Twoje przesłanie dla fanów, którzy nie są wierzący i myślą, że może zmyślasz albo, że Ci odbiło?

M: Dla mnie to jest coś podobnego, jak wtedy, gdy się człowiek zakocha. Natychmiast chciałoby się o tym wszystkim powiedzieć. Wiara jest czymś bardzo intymnym. O swojej seksualności też nie rozmawia się z każdym. Dlatego często jest trudno o tym mówić, żeby nie stracić zbyt dużo ze swej intymności.
Łatwiej mi o tym śpiewać. Widzę, jak generacja pragnie zdobyć to, co ja już znalazłam. To jest Bóg, to jest prawda, to jest miłość. To wszystko nadaje życiu sens, gdy się to odkryje. To jest jak skarb, który ja już znalazłam. Będę jednak dopiero wtedy zadowolona, gdy będę mogła dzielić ten skarb z innymi.

R: Co można powiedzieć komuś, kto poprzez Twoje wyznanie zaczyna szukać Boga?

M: Polecam czytanie Biblii, modlitwę i wyjazd np. do Częstochowy. Jeśli teraz ktoś nie ma pieniędzy, żeby pojechać do Częstochowy, może zacząć modlić się w domu. W Biblii i modlitwie znajduje się wszystkie odpowiedzi na pytania dotyczące życia, być może nie zawsze takie, jakich byśmy sobie życzyli, ale jakie są dla nas najlepsze. Bóg wie, czego potrzebujemy. Musimy się tylko przed Nim otworzyć i prosić Go, by spełniła się Jego wola. Matka Teresa powiedziała: Każdy człowiek stworzony jest z miłości, a po to, by kochać i być kochanym. Bóg jest miłością.

R: Dziękuję Ci Maite za ten bardzo optymistyczny akcent, serdecznie Cię pozdrawiam i dziękuję za rozmowę. Proszę pozdrów od nas całą rodzinę.

M: Ja również dziękuję i chciałabym zaprosić Ciebie oraz wszystkich fanów na koncert. Zabawa będzie fantastyczna. Do zobaczenia.

Wywiad przeprowadził:
Kamil Bulonis

Konsultacja językowa:
Agnieszka Świerczewska

Czy tekst był przydatny? Tak Nie
Przeczytaj podobne teksty

Czas czytania: 11 minut